niedziela, 17 czerwca 2012

Rombowo znów :)


Prawdopodobnie powinnam zacząć tę notkę od 'dawno mnie tu nie było' albo coś takiego :) Tak się dość dziwnie i nagle złożyło, że siedzę we Francji od połowy marca. Pracuję w niezbyt często odwiedzanym zamku jako, jak to ładnie ujął mój kolega, cieć. A ponieważ mam do dyspozycji stolik i krzesło przy duuużym oknie od południa oraz zabrałam ze sobą ponad cztery kilogramy koralików, cóż, dłubię. Głównie kolie, ale przestałam umieć robić zdjęcia kolii, więc wstawię dziś mniejszość, czyli kolczyki. Wszystkie uplecione dla odmiany z koralików Toho, nie Preciosy, wszystkie wyjątkowo mało frędzlaste.






Wybaczcie jakoś zdjęć, nie wiem czy pokłócił się ze mną aparat, czy tutejsze światło. Także tło pozostawia trochę do życzenia, nie wpadłabym chyba w Polsce na zastosowanie białej foliowej reklamówki, ale dała całkiem znośny efekt, w porównaniu z podłogą. Beżowo-brązowa kolorystyka jest winą pewnych braków w zasobach - pakowałam się jak ostatnie cielę, i jeszcze kilkanaście godzin przed podróżą, i nie dość że spakowałam dość niewiele czarnych koralików, to jeszcze zapas czarnej nici też miałam niewielki :)
Mam nadzieję, że uda mi się niedługo pokazać naszyjniki, których wydłubałam niemal dwadzieścia - i mam nadzieję że przeskoczę dwudziestkę, mam na to jeszcze troszkę ponad dwa tygodnie :)
na razie - au revoir!